Amerykański neurolog i psychobiolog Jaak Panksepp w trakcie 40 lat swojej pracy badawczej odkrył, że w mózgach ssaków istnieje 7 bazowych emocji.
Mowa o sieciach neuronalnych schowanych głęboko w bardziej pierwotnych partiach mózgu. Dokonania Pankseppa pozwalają zrozumieć, co dzieje się w naszych głowach – z perspektywy biologii, eksperymentu i obserwacji.
Być może widzimy mechanizmy wpędzające nas w cierpienie psychiczne i jednocześnie mogące stanowić tarczę przed samotnością, beznadzieją i bezsilnością, izolacją czy lękiem.
Pierwotne emocje: są ukierunkowane na cel i związane z podjęciem konkretnego działania, wiążą się więc ściśle z motywacją i aktywnością. Są biologicznymi konstrukcjami, sieciami składającymi się z wielu neuronów umiejscowionych w starych, niżej położonych warstwach mózgu.
Kiedy w literaturze opisuje się bazowe emocje: ROZPACZ/PANIKĘ, OPIEKĘ, GNIEW, LĘK, POŻĄDANIE i ZABAWĘ używa się wielkich liter żeby podkreślić ich neurobiologiczny rodowód i odmienne znaczenie niż w przypadku subiektywnie odbieranych uczuć.
Jest jeszcze siódmy, wyjątkowy motor napędowy naszych działań, który zasila energią wszystkie pozostałe – POSZUKIWANIE. To jak silnik w samochodzie który czasami możemy włączyć sami a czasami zapala się i wyłącza bez naszej świadomej kontroli.
POSZUKIWANIE jest uruchamiane przez zlokalizowane w mózgu i organach wewnętrznych czujniki katalogujące zapotrzebowanie na dane substancje. Gdy wykryją nadmiar lub niedobór wysyłają powiadomienie do odpowiednich partii mózgu. Następnie mózg uruchamia narzędzia umożliwiające „zdobycie” i zaspokojenie danej potrzeby. System POSZUKIWANIA podobnie jak wszystkie pierwotne emocje funkcjonuje w innych częściach mózgu niż myślenie i kontrola naszych zachowań. Jest też szybszy niż myśl. Najpierw pojawia się impuls emocjonalny a dopiero później wchodzi do akcji nasza pamięć i doświadczenie życiowe które mogą modyfikować informacje emocjonalne.
„CZUJĘ więc JESTEM”. …nie myślę o tym że jestem głodny, ja to czuję. Są to głęboko nieświadome procesy.
POSZUKIWANIE nie jest ani dobre, ani złe. Złodziej będzie szukał, by ukraść a pielęgniarka będzie szukała, by leczyć. Kiedy ssaki zaczynają „szukać” (np. pies na spacerze, człowiek w sklepie czy nowy miejscu), uruchamiają się tak ważne funkcje psychiczne jak potrzeba eksploracji, poczucie podmiotowości i podejmowanie inicjatywy.
Te procesy wiążą się z coraz większą ciekawością. Przestajemy wtedy być biernymi odbiorcami rzeczywistości zewnętrznej.
Odbieramy wręcz fizyczne wrażenia, że „odpala” nam się poczucie energii i entuzjazmu co może być bardzo przydatne, kiedy musimy radzić sobie z dodatkowymi wyzwaniami, wątpliwościami i przeciążeniem.
Badania neurobiologiczne pokazują, że pierwotne procesy z dolnych partii mózgu wywołują po czasie reakcje w wyższych i nowszych związanych ze świadomym odbiorem informacji i logiką. Procesy te działają dwustronnie dół→ góra i góra → dół. Możemy więc przeżywać zniechęcenie i zrezygnować ze spotkania ze znajomymi, kiedy wejdziemy w apatyczny stan umysłu i specjalnie pobudzić swoją ciekawość związaną z podniesieniem poziomu energii sięgając po coś, co nas ekscytuje albo angażując się w zadanie które uważamy za sensowne.
Działanie systemu POSZUKIWANIA jest blisko związane z systemem ZABAWY który leży u podstaw zdrowego i szczęśliwego życia. ZABAWA ma funkcję społeczną. To bardzo ważna pierwotna emocja która uruchamia się w mózgu małych dzieci najpierw w kontakcie z opiekunem a później z innymi dziećmi i dorosłymi.
To również narzędzie do nauki budowania relacji z ludźmi, nie tylko w dzieciństwie ale i dorosłości. Jeśli się bawimy, to poprzez odpowiedni zestaw neuronów, podobnie jak w przypadku poszukiwania, uruchamiamy dodatkowo inne ścieżki w mózgu i zaczynamy się czuć ożywieni. Ponieważ fizycznie i psychiczne czujemy się inaczej, zachowujemy się inaczej i podejmujemy inne decyzje. Częste następstwa uruchomienia ZABAWY to późniejsza większa skłonność do kontaktów z innymi, żartowania, rywalizacji i współpracy.
Te biologiczne systemy w naszych mózgach umożliwiają bycie zaangażowanym i „podłączonym” do życia toczącego się wokoło. To ważny zasób pomocny w ciężkich czasach, zwłaszcza gdy z powodu izolacji możemy czuć się wyalienowani i coraz bardziej zniechęceni czy przemęczeni.
Na szczęście nasze mózgi mają narzędzia na gorsze czasy. Dzięki POSZUKIWANIU i ZABAWIE umożliwiają korzystanie ze wsparcia społecznego i zwiększające szanse na ostateczny sukces podnosząc po drodze poczucie własnej skuteczności.
Mogą stanowić one barierę przeciwlękową i przeciwdepresyjną.
Kiedy nie podłączamy się do niczego, zaczynamy funkcjonować w realnej i uczuciowej izolacji.
Mózg uruchamia wtedy system PANIKI/ROZPACZY który obniża nasz nastrój, motywację i poziom energii w ciele. Zaburza też sen. Ten mózgowy system separacyjny, wrodzony ale kształtowany w dzieciństwie w relacji z opiekunem krzyczy o zagrożeniu krzywdą i śmiercią. Jest związany z poczuciem uderzającej straty ważnej relacji która dziecku jest potrzebna do przeżycia. Gdy jako dorośli realnie lub we własnej głowie zanadto oddalamy się od ludzi budzimy PANIKĘ i ROZPACZ, potrzebne do późniejszej odbudowy relacji.
System ten, gdy trwanie w izolacji się przedłuża, może neurochemicznie przyczyniać się do rozwoju depresji.
W obecnej sytuacji nasze mózgi dają nam dodatkowego „kopa” i zwiększają skuteczność działań w sytuacjach angażujących systemy POSZUKIWANIA I ZABAWY.
Razem z OPIEKĄ (uruchamianą gdy się kimś opiekujemy lub otrzymujemy czyjąś troskę) mogą stanowić tarczę przeciwdepresyjną, przeciwlękową i mobilizować nas do podejmowania nowych działań.
Absolwent psychologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiów trenerskich na Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu i Studium Psychoterapii oraz Szkoły Psychoterapii Grupowej w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie.
Obecnie pracuje w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym w Jarosławcu, prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową w poradni leczenia uzależnień w Środzie Wielkopolskiej oraz w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. W Pracowni HUMANI prowadzi konsultacje oraz psychoterapię indywidualną i grupową.
Każdy z nas widział na pewno co najmniej kilka internetowych memów dotyczących tego, co dzieje się z ludźmi decydującymi się – zgodnie z zaleceniami- pozostać w domu na kilkanaście dni.
Dzień pierwszy – wspaniale!, mamy w końcu czas dla siebie, dzień drugi – gry i zabawy z dziećmi, potem filmy i seriale, dzień trzeci – homeoffice, a dzieci ciągle czegoś chcą, dzień czwarty – to może w „wolnym czasie” pomalujmy wreszcie kuchnię?
Dzień dziesiąty – „albo wyjdę z domu, albo wyjdę z siebie”.
Przedstawiane z pewną dozą humoru zjawiska dotyczą teraz bardzo wielu domów.
W niejednym okazuje się, że nie tak łatwo być razem.
I to tak dużo, tak intensywnie, bez przerwy, być może na małej przestrzeni…
W relacjach pojawia się nerwowość, irytacja, złość. Czy to źle? Czy to znaczy, że teraz okazuje się, że jednak nie mamy szczęśliwych związków i rodzin?
Jest kilka perspektyw, które mogą pomóc zrozumieć co i dlaczego się dzieje.
Po pierwsze intensywny kontakt ze sobą naświetla i wydobywa to, co już wcześniej było trudne w związku czy rodzinie.
Może być to teraz widoczne i odczuwalne zdecydowanie wyraźniej. Zauważamy iż po raz kolejny i to co gorsza w kryzysowej sytuacji, dzieje się coś znajomego.
Na przykład ważna dla nas osoba zachowuje się w szczególnie trudny sposób – np. znów jest nieczuła, nie podchodzi poważnie do naszych uczuć, jest niegodna zaufania, ciągle tylko czegoś wymaga, krytykuje itp.
Jeśli tego typu problemy były kłopotem wcześniej, obecnie z dużym prawdopodobieństwem będą bardziej obecne i odczuwalne w relacjach.
Po drugie wszyscy jesteśmy w sytuacji podwyższonego napięcia, niepokoju, niepewności.
Stres sprawia, że gorzej mentalizujemy, czyli mniej jesteśmy w stanie korzystać z funkcji mózgu potrzebnych by regulować własne emocje i rozumieć złożone międzyludzkie relacje.
Jesteśmy wtedy narażeni na to, że będziemy momentami odbierać rzeczywistość i działać raczej pod wpływem :
Po trzecie wszystkie relacje mają swoją dynamikę zbliżania się i oddalania.
Ludzie żyjąc w związkach i rodzinach codziennie wychodzą do pracy, na spotkania ze swoimi znajomymi, na zakupy itp. Następnie wracają do domu, opowiadają sobie o tym jak im minął dzień. Może zdążyli zatęsknić już za sobą nawzajem i są ciekawi, co u drugiej osoby.
Teraz mamy mniejszą szansę na regulowanie tej dynamiki i własnej przestrzeni w relacjach. Każdy z nas różni się przecież w zakresie tego ile potrzebuje kontaktu, a ile dystansu.
Co możemy zrobić dla samych siebie i dla naszych ważnych relacji w obliczu tej trudnej sytuacji?
Być może jesteśmy w stanie wymyślić jak zadbać o własną przestrzeń w relacji?
Czyli jak spędzić nieco czasu samemu, jak dać taką możliwość również partnerowi?
Nie oczekujmy od siebie, że będziemy szczęśliwi będąc ze sobą w kontakcie 24 h na dobę. Sprawdźmy, czy nie potrzeba nam czasu dla samych siebie, zanim dojdzie do konfliktów i myślenia, że jednak małżeństwo lub związek okazał się nieudany. Nie traktujmy też tego kryzysowego czasu jako ostatecznego dowodu na to, że jest między nami źle. W takim czasie lepiej zmobilizować swe siły by rozumieć potrzeby swoje i innych, rozmawiać, łagodzić nieuniknione konflikty, a nie je nasilać.
Magister psychologii o specjalności klinicznej: psychoterapia oraz psychologia pracy: doradztwo personalne, w Instytucie Psychologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Absolwentka podyplomowego, 4-letniego Studium Psychoterapii Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie (ośrodek szkolący rekomendowany przez Sekcję Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz atestowany przez Sekcję Naukową Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego).
W Humani prowadzi konsultacje, psychoterapię indywidualną krótko i długoterminową.
Świat w ostatnich dniach bardzo szybko się zmienia. Wokół nas trwa pandemia koronawirusa i mało kto przewidywał, że rozwinie się ona tak szybko i że poprzestawia naszą rzeczywistość na taką skalę. Skalę której dokładnych rozmiarów na razie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Możemy więc mówić o kryzysie naszej rzeczywistości. Jak sobie z nim radzić w naszym najbliższym otoczeniu?
Chodzi mi m.in. o nasze głowy, bo to z nimi jesteśmy w kontakcie przez 24 godziny na dobę, na dobre i na złe. I to one w pierwszej kolejności tworzą środowisko w którym żyjemy. To co się dzieje w naszym wewnętrznym świecie przekłada się później na nasze funkcjonowanie w domu, pracy czy kontakty osobiste.
Spróbuję ugryźć ten temat psychologicznie. Najpierw krótka wycieczka do teorii.
Psychologowie i psychoterapeuci od dawna uważają (mimo początkowych rozbieżności dzisiaj już właściwie wszyscy się z tym zgadzają), że głowę człowieka zamieszkują treści które można podzielić na dwie grupy: świadome i nieświadome. Czasami psychikę porównuje się np. do tafli wody. To co pod nią, bardziej niejasne i ukryte, stanowi nieświadomą część naszego życia psychicznego. Jest często automatyczne i nie podlega refleksji. Możemy np. powiedzieć „Włącza mi się program takiego zachowania”, albo „Nie wiem czemu tak się czuję” lub nawet „Nie wiem co czuję”. To co powyżej powierzchni jest dla nas jaśniejsze i łatwo możemy skierować w te miejsca światło uwagi. Dzięki temu możemy np. przemyśleć swoje plany, porozmawiać o świadomych pragnieniach i zaspokajać świadome potrzeby.
Co wypełnia głowę każdego z nas? Pełno różnych zjawisk. Myśli, uczucia, procedury zachowań, pragnienia, impulsy, marzenia, plany, wspomnienia, odruchy to tylko niektóre z nich.
Te wszystkie elementy łączą wzajemne stosunki. Dziwnie brzmi? Ja to sobie wyobrażam trochę jak sytuację polityczną między sąsiadującymi ze sobą państwami.
Niektóre z nich żyją w zgodzie i wzajemnym zrozumieniu, a inne w konflikcie.
I tu wracamy do rzeczywistości w której się wszyscy – nie z własnego wyboru – znaleźliśmy. Bo dopóki wszystko wokół kręci się po staremu, czyli w sposób do którego zdążyliśmy przywyknąć to i nasze głowy działają zgodnie z jakimś przyjętym wcześniej kompromisowym schematem. Czujemy się po prostu sobą. W znanej rzeczywistości łatwiej podejmować decyzje i poczuć się bezpiecznie.
W naszej obecnej rzeczywistości sytuacja bardzo szybko się zmienia. Nie wszystko jest tak samo jak kiedyś. Np. nagle spędzamy całe dni w domu, kiedy jeszcze wczoraj zdążyliśmy „załatwić tysiąc spraw na mieście”. Zaczynamy czuć się inaczej, myśleć inaczej i inaczej się zachowujemy bo znana dotąd rzeczywistość staje się nieznana i niepewna. Nie mamy przygotowanego planu działania. Podobnie nasze mózgi. To powoduje silny wzrost emocji i ich dominację nad pozostałymi mieszkańcami w mózgu.
Współczesne badania pokazują, że często w takiej sytuacji mózg dokonuje zmiany trybu pracy z bardziej świadomego, wolniejszego i refleksyjnego na tryb przetrwania który wykorzystuje przede wszystkim dużo szybsze nieświadome automatyzmy. Jest to związane z silnym wzrostem poziomu emocji, często lęku i złości. Do głosu bardziej niż wcześniej dochodzą nasze różne sposoby widzenia i radzenia sobie ze światem znane z przeszłości. U jednych może to być wzmożona potrzeba opieki ze strony „kogoś silniejszego” co przy jednoczesnym widzeniu siebie jako słabego wywołuje kłopoty z decyzyjnością. U innych silny lęk i chęć ucieczki (odcięcia się) skłania do zakopania się pod koc i przetrwania trudnej sytuacji oglądając seriale lub znieczulając się używkami. A u jeszcze innych do głosu dochodzi tryb walki związany z chęcią ataku i pokonania „wroga”.
To co często wywołuje kłopoty wynika z faktu, że znane z przeszłości tryby funkcjonowania mózgu często nie przystają do bieżącej sytuacji. Mimo to pozostają sztywne i dominujące. Inaczej mówiąc moja głowa prędzej będzie zakrzywiała obraz świata i mnie samego dostosowując je do tego co znam z przeszłości niż odwrotnie. Nie zmieni więc sposobu funkcjonowania pod wpływem nowych informacji. Np. w sytuacji gdy nikt mnie nie atakuje, mój mózg może przypisać wrogie cechy przypadkowej osobie w sklepie w którym właśnie zabrakło ważnych dla mnie produktów bo kiedyś musiałem się nauczyć walczyć o swoje w sytuacji jakiegoś rodzaju niedostatku. Może to dotyczyć zarówno braku dóbr fizycznych (pożywienie, ubrania) jak i psychicznych takich jak np. opieka czy uwaga ze strony ważnych osób w dzieciństwie. Żyjemy ze śladem tych niedoborów zapisanych w mózgu i nosimy je w sobie po dziś dzień. Dlatego tak szybko uruchamiają się w naszych głowach przeszłe schematy postępowania gdy wokół zachodzą nagłe zmiany. Po prostu mamy je przez cały czas pod ręką, tylko schowane pod powierzchnią wody.
Nieadekwatne używanie przeszłej wiedzy utrudnia podejmowanie najlepszych dla nas decyzji, adaptację do nowej sytuacji, regulowanie własnego nastroju oraz dbanie o siebie i innych. Ponieważ hamujemy refleksyjność i działamy bardziej pod wpływem impulsu, możemy mówić i robić rzeczy których później będziemy żałowali. Możemy też popadać w silne, nieprzyjemne stany emocjonalne związane z przeszłymi traumatycznymi sytuacjami. Przy wysokim poziomie lęku nasze myśli będą pędzić jak szalone i wchodzić na zaskakujące ( i często niekomfortowe) dla nas tory. Przy współwystępujących wtedy kłopotach z koncentracją utrudnia to pracę i odnalezienie się w nowej rzeczywistości.
Co więc możemy zrobić żeby sobie pomóc?
Zwracajmy uwagę na swoje myśli i uczucia.
Co czuję?
Co myślę?
Czego chcę?
Co jest dla mnie najważniejsze?
Z jakiego powodu mogę tak myśleć?
Z jakiego powodu mogę tak się czuć?
Pamiętajmy, że to nie jest zwyczajna sytuacja i w związku z tym możemy czuć się przestraszeni, przybici, samotni czy wściekli. Możemy mieć różne nietypowe myśli czy pragnienia. Kiedy nazwiemy wprost co się dzieje w naszych głowach łatwiej sobie to uporządkować i wrócić do równowagi.
Urealnianie sytuacji czyli rozumienie co się dzieje w głowach innych osób oraz wokół mnie.
Kiedy to tylko możliwe sprawdzajmy co osoby wokół nas naprawdę myślą i czują. Często pomóc może rozmowa o tym. Pamiętajmy, że nasze głowy w kryzysowej sytuacji zmieniają odbiór rzeczywistości i często prowadzą nas na manowce.
Warto też łapać kontakt z rzeczywistością poprzez odnoszenie się do faktów.
Co faktycznie się dzieje?
Z czym mam problem?
Co jest najważniejsze, a co może poczekać?
Niektórym w takich sytuacjach pomaga pisanie.
Można też pytać innych o opinię, np. odnośnie swojej sytuacji. Można zwrócić się po pomoc kiedy sami nie dajemy rady.
Obniżenie poziomu emocji
Świadome zwrócenie uwagi na niektóre emocje pomaga w ich obniżaniu. Tak jest np. z lękiem. Można zadać sobie pytanie czego się boję? Gdzie w ciele czuję objawy lęku?
Pomaga też rozmowa z sensowną drugą osobą przy której czujemy się bezpiecznie oraz która potrafi nas zrozumieć, czyli wejść w nasze buty. Jeśli znamy taką osobę, to będzie łatwiej radzić sobie z emocjami we dwójkę niż samemu. Często wystarczy obecność i rozmowa. Z resztą nie dotyczy to tylko lęku. Rozmowa z innymi i ustalenie co, do kogo i dlaczego czuję pomaga lepiej radzić sobie z uczuciami.
Doraźnie zawsze warto uprawiać sport lub wykonać jakiś inny wysiłek fizyczny które obniżają napięcie. Ciało i umysł są ze sobą ściśle połączone poprzez nasz układ nerwowy. Dbając o ciało i jego ruch obniżamy napięcie emocjonalne. Dbając o swoją psychikę obniżamy napięcie w ciele. Ma to pozytywny skutek na różnego rodzaju napięciowe bóle mięśni, kręgosłupa, czy migrenowe które mogą nam towarzyszyć w domowej kwarantannie.
Wiele osób korzysta z technik medytacyjnych lub relaksacyjnych.
I pamiętajmy, obecna sytuacja wcześniej czy później się skończy. To jak sobie z nią poradzimy w dużej mierze będzie zależeć od kondycji psychicznej naszej i naszych bliskich. Dbajmy więc o siebie i innych zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Trzymam za nas kciuki.
Absolwent psychologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiów trenerskich na Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu i Studium Psychoterapii oraz Szkoły Psychoterapii Grupowej w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie.
Obecnie pracuje w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym w Jarosławcu, prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową w poradni leczenia uzależnień w Środzie Wielkopolskiej oraz w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. W Pracowni HUMANI prowadzi konsultacje oraz psychoterapię indywidualną i grupową.
Od Wydawcy:
Od niedawna powstaje coraz więcej krótkoterminowych metod psychoanalizy. Jedną z najbardziej znanych i najdokładniej zbadanych jest innowacyjna intensywna krótkoterminowa psychoterapia dynamiczna stworzona przez dr. Habiba Davanloo, u którego szkoliła się autorka niniejszej publikacji. Książka została uporządkowana w sposób metodyczny, stanowiący odzwierciedlenie procesu terapii: od pierwszego kontaktu aż do badania kontrolnego po terapii. Publikacja zawiera szczegółowe przykłady kliniczne pokazujące, w jaki sposób teoria przekłada się na techniki o niespotykanej wcześniej sile i skuteczności.
Z dumą informujemy, że Pracownia HUMANI, wspólnie z warszawskim Laboratorium Psychoedukacji, objęła oficjalnym patronatem wydanie tej książki.
Książka jest dostępna m.in. na stronie Wydawnictwa Harmonia.
„W psychologii w pełni dwuosobowej centralne miejsce zajmuje wymiana emocji pomiędzy rzeczywistymi osobami. Widzimy wówczas i rozumiemy, jak na wiele różnych sposobów nastroje, fantazje, pragnienia, spostrzeżenia i oczekiwania każdej z nich krzyżują się z nastrojami, fantazjami, pragnieniami, spostrzeżeniami i oczekiwaniami drugiej strony, jak je tworzą, przekształcają i odtwarzają. Ta psychologia nie ignoruje „wewnętrznych” stanów czy cech, lecz raczej stara się pogłębić i poszerzyć ich rozumienie, analizując nie tylko to, jaka jest ich struktura i jak się przejawiają w ekonomice psychologii każdej jednostki, ale także to, jak w dynamiczny sposób wywołują się wzajemnie w żywych transakcjach z życiem wewnętrznym innych ludzi. Dlatego nie zgadzam się z opinią Modella, że psychoanalizie potrzebna jest zarówno psychologia jednoosobowa, jak i dwuosobowa. Dobrze i w pełni rozumiana psychologia dwuosobowa już z samej swej natury zawiera w sobie to, co powszechnie uważane jest za psychologię jednoosobową. Dwuosobowa psychologia nie zakłada, że „wewnętrzne” procesy się nie liczą – bo oczywiście liczą się, i to bardzo – lecz że procesów tych nie można dobrze zrozumieć, dopóki nie zacznie się ich rozpatrywać w kontekście, a zwłaszcza w kontekście ciągłych transakcji i interakcji z innymi.”
Książką, którą dzisiaj zaczynamy cytować i polecać, jest wydana niedawno w Polsce „Terapia Relacyjna w praktyce psychoterapii” Paula Wachtela. Cieszymy się bardzo, że ta bardzo ważna i potrzebna psychoterapeutom pozycja jest już po polsku.
Paul Wachtel, z wykształcenia psychoanalityk i behawiorysta (tak, tak, to nie błąd), jest jednym z najznakomitszych przedstawicieli nurtu integracji w psychoterapii, autorem świetnych książek. Autor łączy w swoim rozumieniu psychoterapii, wiedzę i głębię psychodynamicznej perspektywy na funkcjonowanie człowieka z wnikliwą analizą kontekstu, w jakim na dany moment ten człowiek funkcjonuje. Proponuje więc nie tylko skupienie się na pracy nad wewnętrzną dynamiką, ale też analizę tej dynamiki w oparciu o ważne relacje, w tym też terapeutyczną.
Przyjmując taki pryzmat pracy, od lat propagowany na przykład przez przedstawicieli psychoanalizy relacyjnej, szczególną wagę przywiązywać muszą terapeuci do kształtowania realnej relacji terapeutycznej.
Dla wszystkich, którzy chcą lepiej tą warstwę relacyjną kształtować, rozumieć, rozwijać, budować i wykorzystywać w leczącym procesie terapii – książka Wachtela będzie wielka pomocą i inspiracją.
„Według relacji wielu ludzi, którzy stali się pacjentami psychoterapii, w przeszłości ich rodzice i inni opiekunowie albo 1) nie dostrzegali ich uczuć, 2) nazywali je w tonie negatywnym np. „Po prostu użalasz się nad sobą”, 3) karali swoje dzieci za uczucia np. „Dam Ci powód do płaczu”, albo 4) dokonywali niewłaściwych atrybucji uczucia „Tak naprawdę nie jesteś zazdrosny – kochasz swoją siostrę”.
Samo akceptowanie uczuć przez terapeutę i jego zainteresowanie nimi kompensuje pierwszy błąd, nazywanie afektów w sposób nieosądzający łagodzi skutki drugiego, zachęcanie do ufnego wyrażania uczuć przezwycięża trzeci, a adekwatne nazywanie uczuć pomaga w przypadku czwartego.
Być może ostatnie z wymienionych działań naprawczych jest najtrudniejsze. Nie zawsze łatwo jest trafnie uchwycić czyjeś uczucia. Organizacja psychiczna każdego z nas wyznacza niewidzialne granice naszej empatii.
http://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,1776,strona,Opracowanie_przypadku_w_psychoanalizie,katid,84.html
„Neuronauka w psychoterapii” to książka nie najnowsza, ale ze wszech miar fascynująca – zwłaszcza dla psychoterapeutów, którzy wiele swoich zawodowych myśli poświęcają zastanawianiu się nad tym, w jaki sposób pracować skuteczniej i szybciej; jak osiągać takie rezultaty terapeutyczne, które przyniosą nie tylko głęboką, ale trwałą i widoczną w życiu pacjenta zmianę.
W zwiększaniu efektywności pracy terapeutycznej bardzo pomóc może wiedza z obszaru neuronauki, analizująca specyfikę funkcjonowania mózgu.
Wiemy obecnie, że ludzki mózg nie jest – jak dawniej uważano – organem statycznym, ale zmienia się pod wpływem środowiska i bieżących doświadczeń życiowych.
Psychoterapia jest jednym z takich możliwych doświadczeń, którego celem jest modyfikacja wpływu wcześniejszych doświadczeń, które zazwyczaj zatrzymały możliwości rozwojowe i potencjał danego człowieka.
„Niezależnie od podejścia terapeutycznego, trwała zmiana pod wpływem terapii jest wynikiem zmiany w umyśle człowieka. Rozwój obejmuje zmiany struktury, a tym samym czynności mózgu, który tworzy umysł. Pytanie, jak dokładnie zmienia się umysł w procesie psychoterapii, jest najważniejszą zagadką, którą próbuje rozwiązać nowa fascynująca synteza neuronauki i psychoterapii” – pisze we wstępie do książki Daniel J. Siegel.
Próby takiej syntezy podejmuje się, z sukcesem, Louis J. Cozolino, obok Allana Schora jeden z najwybitniejszych współczesnych neurobadaczy. Czerpiąc z najnowszych doniesień o architekturze mózgu, pokazuje on w jaki sposób działa proces terapeutyczny, co może go wzmacniać, a co hamować. Pięknie odmalowuje budowanie się mózgu i jego funkcji pod wpływem różnych doświadczeń rozwojowych. Książkę ilustruje ciekawymi przykładami klinicznymi.
Eric Kandel, noblista i badacz mózgu pisał: „Psychoterapia jest biologicznym leczeniem, terapią mózgu. Powoduje trwałe, dające się zlokalizować zmiany w naszym mózgu”.
Wszystkich, których to zdanie zaciekawiło, książka Cozolino pochłonie bez reszty, gorąco polecamy.
Książkę można kupić na stronach Wydawnictwa Znak.
Psychoterapia to leczenie przez rozmowę. Jednak nie każda rozmowa jest psychoterapią, co więcej – nie zawsze to, co nazywamy psychoterapią leczy i pomaga. Książka Paula Wachtela „Komunikacja Terapeutyczna” wnikliwie analizuje proces komunikacji w terapii, pokazując co i jak przyczynia się do terapeutycznej zmiany, a co może ją utrudniać.
Autor, w ogromnie ciekawy sposób opisuje jaką wagę ma sposób komunikowania się z pacjentem – czyli to kiedy i jak decydujemy się jako terapeuci interpretować, pytać czy komentować.
To wnikliwe i inspirujące studium języka w psychoterapii to lektura obowiązkowa dla praktyków. Autor, uznany ekspert, klinicysta i wykładowca nie tylko zwraca uwagę na to, jak odbierane mogą być interwencje, ale – ilustrując – powołuje się zarówno na współczesne badania nad psychoterapią, jak i na własne bogate doświadczenie. Z każdą stroną i każdym przykładem staje się jaśniejsze, że nie tylko to co mówimy i jak dobrze rozumiemy pacjenta ma wpływ na skuteczność terapii, ale również to w jaki sposób możemy pacjenta do tego rozumienia zaprosić – bez oskarżania i urażania.
Gorąco polecamy!
Książkę mozna kupić na stronie Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
„Musimy wyrzec się pragnień noszonych w sobie od dzieciństwa oraz, na ogół, przejść długi okres żalu, żeby zrezygnować z projektu zmienienia innych, zmuszania ich, by nas w końcu usłyszeli, nakłonienia do tego, by na nas reagowali, by uznali nasz subiektywny świat za słuszny. Poznajemy różnicę między „naprawianiem” kogoś lub czegoś a znajdowaniem sposobu radzenia sobie z własną sytuacją. Uczymy się, że akceptowanie granic niesie ze sobą większą wolność niż ich nieustanne oprotestowywanie; lekcja ta jest warta całego naszego żalu wynikającego z pogodzenia się z niespełniającą naszych oczekiwań rzeczywistością.”
Ta książka to jedno z najlepszych, dostępnych na rynku wprowadzeń do psychoterapii psychodynamicznej (autorka używa tego określenia wymiennie z „psychoanalityczny”). O jej sukcesie niech świadczy wiele przekładów i obecność tytułu w niemal wszystkich bibliografiach tekstów na temat współczesnej psychoterapii.
Autorka, Nancy McWilliams jest psychoterapeutką psychoanalityczną, psychologiem, superwizorem i wykładowcą uniwersyteckim m.in. na Rutgers University Graduate School of Applied and Professional Psychology.
Oryginalnie książka ukazała się jako ostatnia z trylogii, po „Diagnozie psychoanalitycznej” i „Formułowaniu przypadku w psychoanalizie„. Jednak my polecamy ją do przeczytania jako pierwszą.
Jest ona świetnym wprowadzeniem we właściwie wszystkie aspekty pracy psychoterapeuty. Dla początkujących adeptów będzie pasjonującym wprowadzeniem w ich zawód, bardziej doświadczeni terapeuci odnajdą w niej (często z ulgą i poczuciem zrozumienia), wnikliwe omówienie swoich zawodowych i osobistych dylematów.
Wydaje się, że pomóc może ona w końcowym podjęciu decyzji również osobom dopiero decydującym o nurcie dalszego kształcenia psychoterapeutycznego – zapewne części pomoże uznać, że dokładnie to chcą robić w przyszłości, a części, że zupełnie nie.
Ten, kto szukać tu będzie psychoanalitycznej ortodoksji w myśleniu i pracy, nie znajdzie dla siebie wiele interesującego, ten kogo bardziej ciekawi skuteczna praca i niezależne myślenie oparte o rzetelną wiedzę, najnowsze badania i szerokie kliniczne doświadczenie, doceni każdą stronę tej książki.
Nancy McWilliams przystępnie, ale i erudycyjnie, opisuje wartości i założenia budujące psychodynamiczną teorię i warsztat. Autorka omawia poszczególne fazy leczenia, opisuje szczegółowo m.in. rzadko poruszane zagadnienie przygotowania pacjenta do procesu terapeutycznego oraz analizuje jak radzić sobie z naruszeniem granic terapeutycznych. Znajdziemy tutaj również wnikliwie opisane warunków budowania dobrego przymierza terapeutycznego z pacjentem.
Cała książka napisana jest zrozumiałym językiem, momentami bardzo osobiście – autorka przytacza przykłady z własnej praktyki i życia, oraz ilustrowana przykładami klinicznymi.
Nancy McWilliams poświęca tez wiele uwagi obszarowi osobistego funkcjonowania terapeuty – omawia wagę dbania o siebie, superwizji, aktywnego funkcjonowania w środowisku zawodowym i wiele innych.
To co w tej książce szczególne, to – poza głęboką wiedzą – jej niezwykle wrażliwy i osobisty ton, który umożliwia odnalezienie na jej kartach własnych doświadczeń i wątpliwości.
Poza tym, że książka jest dla psychoterapeutów lekturą obowiązkową, to jeszcze niezwykle inspirującą. A takie połączenie nieczęsto się zdarza.
Książkę można kupić na stronach Wydawnictwa Harmonia.